wtorek, 11 października 2011

_-_-_-_-_

aparat mi się zepsuł i nie mogę wykonywać pluszakowych stylizacji! :O
myślę nad kupieniem sobie jakiegoś lepszego, ale wtedy musiałabym go wziąć na raty
poza tym nie mam szczęścia do aparatów: 2 zostały zgubione (moje, ale nie przeze mnie) a z ostatnim coś się stało, zoom szaleje i robi rozmazane zdjęcia.
To może posłużę się starymi zdjęciami.
Mam ochotę pojechać na wycieczkę.
Rok temu byliśmy z M. we wsi blisko Bystrzycy Kłodzkiej w bardzo ładnym domu i bardzo ładnej okolicy:



















Chociaż może na razie lepiej sobie odpuścić wycieczkę, bo tak można co najwyżej zjeżdżać na błocie





Na wybór noclegu mają u mnie wpływ wspomnienia wycieczek klasowych spędzanych w obskurnych pensjonatach będących peerelowską wariacją stylu zakopiańskiego, zapewne z lat 70., miejsc w których nie dało się zasnąć, bo myśl o tym ilu ludzi już tam było i że chyba po żadnym nie sprzątnięto nie pozwalała zasnąć.
Apogeum syfu stanowił z pewnością wyjazd do Warszawy (2004) na wystawę Transalpinum. Nocowaliśmy chyba w przytułku dla ubogich, bo pamiętam, że od razu uznałyśmy, że tam nie śpimy a zamiast tego postanowiłyśmy jeść przez całą noc :D

3 komentarze:

  1. OMG, jak mogłaś to napisać o tym jedzeniu całą noc!!:D Nie było tak źle, wydaje mi się, że gorzej było w schronisku w Belgii, pierwszy nocleg an wymianie, z Pianką w pokoju:P

    OdpowiedzUsuń
  2. zgadzam się, ten hotel w Belgii był gorszy niż cokolwiek, w czym kiedykolwiek spałam w Polsce...

    OdpowiedzUsuń